środa, 4 stycznia 2012

Interakcjonizm symboliczny


Interakcjonizm symboliczny to teoria socjologiczna mówiąca, że kluczowym mechanizmem kształtowania się struktur społecznych jest ciągła wymiana i ewolucja znaczeń symboli, odbywająca się w trakcie wszelkich procesów oddziaływań zachodzących między ludźmi. U źródeł interakcjonizmu symbolicznego leży zainteresowanie językiem, znaczeniem i myślami jako zasadami regulującymi komunikację interpersonalną. Między uwikłanymi w interakcję, świadomymi, ciągle definiującymi sytuację partnerami toczy się ciągła analiza wzajemnych oddziaływań, pojętych jako wymiana symbolicznych znaczeń. Na skutek tych procesów dokonuje się obustronna modyfikacja własnych zachowań, kształtuje się osobowość partnera i funkcjonowanie grup społecznych.

Przyjęcie tej koncepcji implikuje akceptację założenia, że ludzie nie reagują, lecz interpretują nawzajem swoje działania.

Erving Goffman uważał natomiast w myśl modelu dramaturgicznego, że kontakt twarzą w twarz to rodzaj przedstawienia teatralnego, w czasie którego obaj rozmówcy odgrywają swoje partie. Odniósł się tutaj do dwóch podstawowych kategorii analizy – umysłu oraz jaźni. Publicznie prezentowana jest tylko jedna jaźń (fasada), a za nią kryją się „kulisy” – prowadzona na chłodno ocena skuteczności działań podjętych w czasie rozmowy.

Zdaniem George’a Mead’a, to dzięki językowi stajemy się istotami samoświadomymi, mającymi poczucie własnej indywidualności i możemy spojrzeć na siebie z zewnątrz, tak jak widzą nas inni. Kluczowym elementem tego procesu jest symbol i znaczenie (gesty) oraz wyposażenie człowieka w jaźń. Dzięki jaźni, może on być przedmiotem własnych działań – może oddziaływać na siebie podobnie jak na innych ludzi.


Uważam, że istotną wadą interakcjonizmu symbolicznego zaprezentowanego w różnych wydaniach, jest nadmierne podkreślenie świadomościowych aspektów społecznego życia. W ten sposób zignorowana lub niedostatecznie doceniona zostaje bogata przecież sfera emocjonalna ludzkiej egzystencji. W tej materii, klasyczne koncepcje traktują interakcje społeczne w sposób bardzo sztywny, nie dopuszczając bądź ograniczając działanie reakcji spontaniczne. Co więcej,pomija sformalizowane oraz zorganizowane przejawy życia społecznego. Według mnie, ścisłe trzymanie się podejścia analitycznego, objawiające się w poszukiwaniu powszechnych i typowych form interakcji, odsuwa w cień ważny w badaniach społecznych kontekst historyczny i kulturowy. Ponadto, niektóre podstawowe pojęcia (np. jaźń) są słabo sprecyzowane, przez co ograniczone jest ich użycie do empirycznych pomiarów lub analizy.

Wymiana społeczna – Peter Blau


Teoria wymiany społecznej powstała jako reakcja na funkcjonalizm, który koncentrował się na wpływie jakiegoś zjawiska na system. W skrócie, jest to zespół teorii opisujących świat społeczny jako układ wymian dóbr materialnych i niematerialnych pomiędzy jednostkami i grupami społecznymi. Każda interakcja między co najmniej dwoma podmiotami społecznymi ma charakter transakcji „coś za coś” i zawiera w sobie wolę osiągnięcia własnej korzyści (szacunek, posłuszeństwo, władza, pieniądze, satysfakcja).

Podstawowe zasady leżące u podłoża koncepcji wymiany społecznej skupiają się wokół pojęć dobrowolności i zobowiązania. Człowiek wyświadczający innej osobie korzystne usługi – zobowiązuje ją. Ta osoba by się z owego układu wywiązać, musi się odwzajemnić swemu darczyńcy. Rodzaj dóbr jakie mogą stać się przedmiotem wymiany, uzależniony jest od łączących partnerów stosunków międzyludzkich.

Dalej, Blau zestawia wymianę społeczną z wymianą ekonomiczną. Zauważa, że zobowiązania jakie pociąga za sobą wymiana społeczna mają charakter nieokreślony i zasadzają się na zaufaniu – w przeciwieństwie do wymiany ekonomicznej bazującej na formalnym charakterze wszystkich czynności.

Wersja koncepcji wymiany społecznej autorstwa Petera Blaua kładzie duży nacisk na zaczerpnięte wprost z podręczników dla ekonomistów prawo malejącej użyteczności krańcowej, które mówi że zyski z wymiany maleją wraz z liczbą aktów wymiany i użyteczność rosnących korzyści po osiągnięciu pewnego stadium zmniejsza się, np. pierwszy kawałek pizzy cieszy nasz żołądek i nas samych bardziej, niż drugi, trzeci czy czwarty.

Kolejnym pojęciem jest norma wymiany sprawiedliwej, która reguluje właściwy stosunek nagród do kosztów w danej relacji wymiany, i której zachwianie może prowadzić do zachowań agresywnych strony poszkodowanej.

Istotnym czynnikiem przy inicjacji wymiany społecznej jest poziom akceptacji społecznej, czyli prawdopodobieństwo z jakim osoba udzielająca nagród sama otrzyma nagrodę za dostarczone dobra. Do tych nagród zaliczyć można pieniądze, społeczną i osobistą akceptację, uznanie społeczne i uległość. Uległość jest wg Blaua najcenniejsza, ponieważ łączy się z władzą, która z kolei daje możliwość karania osób niepodporządkowujących się normom.


W całej koncepcji wymiany społecznej istnieje dający się wyraźnie zauważyć, choć w przez żadnego z badaczy niewyartykułowany brak podziału na działania interesowne i bezinteresowne, na altruizm i egoizm – dwie napędowe siły od zawsze kotłujące się przeciwko sobie w człowieku. Czy w takim razie rzeczywiście, jak twierdzi Peter Balu, każde ludzkie działanie jest podyktowane woli osiągnięcia własnej korzyści w dalszej bądź bliższej perspektywie czasowej? Człowiek jest głównym przedstawicielem zwierząt, które wręcz szczyci się zachowaniami czysto altruistycznymi. Uważamy, że pomagamy innym z naszej wolnej, nieprzymuszonej woli i zupełnie nie oczekujemy nic w zamian. Tylko, czy z całą pewnością nic nie oczekujemy? Co do samego pojęcia wymiany społecznej, to w moim mniemaniu bardzo ściśle pokrywa się ono z koncepcją altruizmu odwzajemnionego, rozwiniętego w ramach rozważań o biologicznych podstawach zachowań. Generalnie, polega on na tym, że pomagamy komuś, ale w jakimś stopniu oczekujemy odwzajemnienia w przyszłości, choć wcale nie musi być to jasno powiedziane od samego początku. Przykładowo, znajomy prosi nas o pomoc pieniężną, udzielamy mu takowej, ale zarówno my sami jak i on wiemy, że jeśli my będziemy w takiej potrzebie, to być może w przyszłości zwrócimy się z nią do tego znajomego (takie bezsłowne, wzajemne przysługi powszechne w naszym codziennym życiu). Jest to chyba najczęściej spotykana forma altruizmu i najprawdopodobniej jedyny taki rodzaj rzeczywiście występujący na świecie.

Czy wspierając WOŚP czynimy to bezinteresownie jak odpowiedziałaby pewnie większość zapytanych przez nas ludzi, czy może mamy w takim działaniu swoje ukryte, egoistyczne intencje (bierzemy udział w wymianie społecznej, w ramach której oczekujemy nagrody jak powiedziały Peter Blau)? Wrzucamy do puszki WOŚP kilka złotych, ale przecież zostajemy obdarowani serduszkiem, które w dodatku będziemy eksponować w miejscu widocznym, pokazując innym jak bardzo "prawidłowo" się zachowaliśmy, bo jest to przecież takie modne. Oprócz tego, przecież nasze wrzucone pieniądze mają iść na konkretny cel, a więc jednak oczekujemy że Pan Owsiak zakupi sprzęt medyczny i da go szpitalom, które użyją go do leczenia dzieci czy dorosłych. No i ostatnim powodem jest zaspokojenie własnej świadomości, tzw. uspokojenie sumienia. W końcu, czemu nie mielibyśmy od czasu do czasu komuś pomóc, zwłaszcza jak nas stać, ponadto gdy inni również pomagają, a ci którzy tego nie czynią są wręcz nazywani  bezdusznymi gburami.

Podobne podejście może być zastosowane we wszystkich formach "bezinteresownej pomocy". Pomagam koledze - będę mógł oczekiwać pomocy od niego w przyszłości; daję bezdomnemu drobne - zaspokajam własne sumienie, że zrobiłem coś dla tych, którym się w życiu nie powiodło; pomagam koleżance w przeprowadzce - spędzam z nią czas i daję szansę by między nami rozwinęło się coś większego niż przyjaźń; poświęcam się całkowicie jako wolontariusz na misji charytatywnej w Afryce - przeżywam niesamowitą przygodę, przy okazji zadowalając własne sumienie, widząc uśmiech ludzi i słysząc ich osobiste podziękowania za pomoc.

Okazuje się, że w istocie każda forma pomocy czy kontaktu międzyludzkiego to rodzaj świadomej lub nieświadomej wymiany dóbr materialnych lub niematerialnych.

Pułapki społeczne


W rozdziale I książki Elemera Hankissa pt. „Pułapki społeczne” autor odnosi się przede wszystkim do pojęć dylematu społecznego i pułapki społecznej. Samo zjawisko pułapki społecznej ma swe źródło w rodzącym się dylemacie społecznym, czyli sytuacji decyzyjnej lub konfliktowej, w której stojące naprzeciw siebie strony starają się doprowadzić do urzeczywistnienia własnych – niejednokrotnie sprzecznych -interesów, a w rezultacie każda z nich z osobna jak i razem, wychodzą na tym gorzej, niż gdyby te interesy ze sobą uzgodniły. Następstwem owego stanu rzeczy jest właśnie popadnięcie w pułapkę społeczną - błędny, niekontrolowany przez społeczeństwo automatyzm, który wynika z samolubnej próby rozwiązania dylematu społecznego. Prowadzi ona do rezultatu sprzecznego z podejmowanymi zamiarami.

Dylematy społeczne powstają podczas tzw. gier o sumie niezerowej – jest to taka sytuacja, w której obie strony mogą nie tylko wygrać jedna od drugiej, ale także w przypadku współdziałania uzyskać wygraną ze źródła zewnętrznego.

Autor chcąc zobrazować istotę pułapek społecznych przedstawia kilka ich wariantów:

Pułapka brakującego bohatera – jej istota polega na umacnianiu stanowiska, zmierzającego do natychmiastowego własnego zysku za wszelką cenę. Ważnym elementem jest niszczenie społecznej świadomości typu dziś ja pomogę, a jutro ktoś mi pomoże. Autor posługuje się przypadkiem tragicznego gwałtu i mordu dokonanego na pewnej młodej dziewczynie w obrębie niedopuszczonego placu w Nowym Jorku, na oczach lokatorów okolicznych nieruchomości. Wśród kilkudziesięciu naocznych świadków zdarzenia nie znalazła się ani jedna osoba, która zadzwoniłaby na policję. W wyniku przeprowadzonego badania mającego wyjaśnić przyczyny owej obojętności, okazało się że jedna część osób myślała, że ktoś z pozostałych ludzi już zadzwonił, drudzy natomiast chcieli uniknąć kłopotów związanych z przesłuchaniem, inni z kolei obawiali się na sobie zemsty morderców. W wyniku owej podświadomie toczonej gry między świadkami, nie znalazł się żaden bohater, który sięgnąłby po słuchawkę.

Pułapka gonię za swoimi pieniędzmi – autor podaje przykład tzw. gra o dolara, polegającej na tym, iż dolara dostanie ten licytujący, który przebije przeciwnika, przy czym każda oferta musi być wyższa od poprzedniej o 25 centów. Na końcu licytacji obaj gracze wpłacają do banku kwotę równą swojej ostatniej ofercie. Sedno tej gry stanowi fakt, że każdy kolejny gracz chce przelicytować swojego poprzednika, ponieważ zatrzymanie dalszej licytacji wiąże się z większymi stratami niż przelicytowanie przeciwnika. Walka o dolara staje się licytacją, w której stawki sięgają nawet 4 dolarów – gracze składają oferty czterokrotnie przewyższające wartość przedmiotu licytacji. Przykładem takiej gry może być również sytuacja, w której dwa kraje walczą o to samo terytorium („dolara”). Sumy proponowane przez strony odpowiadają wydatkom na zbrojenia. Mechanizm zbrojeń napędzany jest ciągłym podwyższaniem kwot przeznaczonych na zbrojenia, aby zapewnić sobie zwycięstwo – nawet gdy wydatki te przekroczyły już dawno wartość terytorium. Pułapka jest bardzo groźna, gdyż celem do zdobycia niejednokrotnie nie jest terytorium, lecz suwerenność i niezależność jednego z państw lub też obu. Pułapka „gonię za swoimi pieniędzmi” działa również na węższym obszarze – np. kłótnia małżeńska. Każda ze stron próbuje udowodnić swoją rację, więc na każdy zarzut odpowiada się argumentem, choć troszkę silniejszym.


W tekście poruszone zostają przez autora przede wszystkim dwie kwestie związane z trwającymi od kilkudziesięciu lat badaniami sytuacji konfliktowych w kontekście społeczeństw oraz teoriami gier i decyzji. Autor pragnąc scharakteryzować sedno zagadnienia pułapki społecznej odnosi się do pojęcia sieci, bezwiednie zastawianej przez same ofiary, splecionej z ludzkich postępowań, decyzji i dążeń, będącej równie niebezpieczną i zdradliwą co pułapki na myszy. Jest to rodzaj mechanizmu uruchamianego nieustannie w różnych postaciach, czyniącego wielkie spustoszenie wśród wartości i dóbr, zasobów sił i związków międzyludzkich niezbędnych społecznościom i społeczeństwom. Jest to niekontrolowany przez społeczeństwo proces który prowadzi nie do realizacji interesów społeczeństwa tylko wręcz przeciwnie. „Rozbrojenie” pułapek społecznych wymaga pewnych poświęceń i wysiłku stron w konflikt uwikłanych tj. zapewnienia przepływu informacji (rozmowa, analiza wzajemnych potrzeb), sprzężenia zwrotnego szkód (obciążenie kosztem osoby powodującej szkody), tworzenia koalicji (współpraca w razie dezercji) i zapewnienia centralnej regulacji (np. ruch drogowy). Co do kooperacji to nie zawsze jest ona najlepszym rozwiązaniem i staje się pułapką (np. stosując dzisiejsze prawo drogowe do natężenia ruchu pojazdów mechanicznych 50 lat temu, kooperacja wśród ludzi oczekujących na szczepionkę przeciwko grasującej śmiertelnej chorobie przy jednoczesnym niedoborze owej szczepionki).

Teorie konfliktu – koercyjna teoria społeczeństw; Dahrendorf


W rozważaniach nad teorią konfliktu w kontekście struktur społecznych decydujące role zajmują wykluczające się wzajemnie teorie integracyjna oraz koercyjna. Pierwsza ujmuje strukturę społeczną jako funkcjonalnie zintegrowany system utrzymywany w równowadze przez pewne ustalone i powtarzające się procesy. W tym ujęciu, każde społeczeństwo jest względnie trwałą, stabilną i dobrze zintegrowaną strukturą elementów o wspólnych wartościach podzielanych przez jej członków, a każdy element jest funkcjonalny – przyczynia się do utrzymania społeczeństwa jako systemu. Z kolei teoria koercyjna postrzega strukturę społeczną jako formę organizacji utrzymywanej przez siłę i przymus oraz stale „wybiegającą poza siebie” w tym sensie, że kształtowane przez nią siły utrzymują ją w niekończącym się procesie zmiany.

Z kolei teoria koercyjna zasadza się na zjawiskach braku stabilności, zmianie i nierównowadze. W tym ujęciu każde społeczeństwo w każdym momencie podlega procesom zmiany, opiera się na przymusie jednych członków wobec drugich, w każdym momencie występuje niezgoda i konflikt, a każdy element w społeczeństwie przyczynia się do jego dezintegracji.

Pierwszym krokiem w mechanizmie powstawania konfliktu jest uprawomocnienie stosunków władzy, tj. legalnym stosunku nadrzędności i podporządkowania. Następnie wzrasta poczucie przeciwstawnych interesów i zawiązują się quasi-grupy. W momencie, gdy wspólnota zostaje uświadomiona i wyartykułowana, dochodzi do utworzenia grupy konfliktowej opartej na interesach jawnych. Intensywność konfliktu jest ściśle zależna od kilku czynników. Jego siła wzrasta tym bardziej, im mniejsza jest mobilność pomiędzy grupami nadrzędnymi i podporządkowanymi, im mniejsza jest zdolność grup konfliktowych do prowadzenia regulujących porozumień, w im większym stopniu dystrybucja władzy i innych nagród nakłada się na siebie. Zależy od włożonej w konflikt energii oraz kosztów zwycięstwa bądź porażki zaangażowanych stron. W ostatecznym rozrachunku, prowadzi on do zmiany struktury.


Według mnie, minusem koncepcji Dahrendorfa jest fakt, iż nie dostrzega on pozytywnych funkcji jakie niesie za sobą konflikt. Mam wrażenie, że w swym opisie jest to teoria bardzo jednostronna, przedstawiająca tylko jedną stronę medalu, nie jest do końca jasna co przejawia się m.in. w braku precyzji poszczególnych jej elementów. Nie wyjaśnia np. czym dokładnie jest konflikt i w obrębie jakich całości zachodzi. Omawiając zagadnienie gwałtowności konfliktu, Dahrendorf nie różnicuje powodów z jakich on wynika, tj. czy wynika on z przyczyn rzeczywistych czy służy po prostu rozładowaniu emocji, czy zachodzi w systemach elastycznych czy sztywnych, w których brak alternatyw służących rozwiązaniu konfliktu determinuje jego dużą gwałtowność (np. dyktatury). W końcu, nie zwraca Dahrendorf uwagi na pozytywną funkcję konfliktu, który przyczynia się do zwiększenia integracji grupy, ugruntowania istniejących między jej członkami norm.

Klasy, stratyfikacja i nierówności – Goldthrope


Na przestrzeni rozwoju teorii klas i stratyfikacji, zaproponowano wiele opisowych modeli klas wysnutych przez m.in. Karola Marksa, Maxa Webera i Erika Olina Wrighta. Wszystkie one ograniczały się jednak tylko do odzwierciedlania nierówności społecznych bez ich wytłumaczenia.

Według Marksa, klasa to grupa ludzi o podobnym stosunku do środków produkcji. Początkowo były one związane z uprawą ziemi i hodowlą zwierząt, a w epoce postindustrialnej kapitał (fabryki, maszyny, narzędzia pracy). Istniała klasa kapitalistów, tj. posiadaczy środków produkcji oraz proletariat, tj. klasę pracującą, robotników wyzyskiwanych przez klasę właścicieli. Owy podział prowadził do nierówności społecznych – szybko bogacący się kapitaliści przeciwko niezmieniający swego położenia lub ubożejący robotnicy.

Max Weber dopełnił koncepcję Webera. Uważał, że oprócz prostego podziału na posiadających władzę nad środkami produkcji i wyzyskiwanych, ważna była również wartość rynkowa (kwalifikacje, wykształcenie). Z kolei status to różnice między grupami społecznymi w zakresie prestiżu jakim darzą ich członkowie grupy. Zatem według Webera nie tylko podział na klasy wywiera wpływ na ludzkie życie.

Erik Olin Wright wyróżnił trzy opcje panowania nad środkami ekonomicznymi – panowanie nad inwestycjami i kapitałem, nad siłą roboczą oraz utrzymane w duchu marksistowskim panowanie nad materialnymi środkami produkcji. Klasy różnią się między sobą stosunkiem do władzy, poziomem wpływu na różne aspekty produkcji oraz posiadanymi umiejętnościami (rzadkie kwalifikacje zwiększają prawdopodobieństwo sukcesu).


Moim zdaniem, najpełniejsza i najlepiej dopasowana do rzeczywistości jest koncepcja modelu klas zaproponowana przez John Goldthorpe'go, która jest odzwierciedleniem względnej struktury społecznej, stworzona na podstawie oceny zawodów pod względem sytuacji rynkowej oraz zawodowej. Goldthrope przyjął kilka kryteriów położenia klasowego – status ekonomiczny, charakter zatrudnienia, poziom specjalizacji itp. Traktując te kryteria łącznie, wyodrębnił jedenaście klas ekonomiczno-społecznych, wśród których były zaledwie dwie klasy robotnicze – robotnicy wykwalifikowani oraz robotnicy niewykwalifikowani. Badania przeprowadzone w końcu XX w. w Wielkiej Brytanii dowiodły, że taki podział najlepiej z dotychczas zaproponowanych odpowiadał rozkładowi nierówności społecznych w dochodach, dostępie do edukacji, zróżnicowaniu postaw politycznych i społecznych, w stylu życia czy ruchliwości międzypokoleniowej. Natomiast słuszną uwagą kierowaną wobec wszystkich wspomnianych teorii jest fakt, iż żadna z nich nie uwzględnia w sobie „podklas”, obejmujących zwłaszcza grupy osób trwale bezrobotnych, które nie dają interpretować się w kategoriach klas ekonomicznych. Poza tym klasy robotnicze w wyniku przemian ustrojowych, procesów prywatyzacji, dekoncentracji przemysłu i pojawienia się nowych grup pracowniczych (związanych zwłaszcza z obsługą sektora usług) uległy fragmentaryzacji. Dlatego też ciężko porównać klasę robotniczą z okresu industrialnego oraz klasę pracowniczą z okresu globalizacji.